Droga do zapomnienia okazało się miłym zaskoczeniem, gdy poszedłem do kina na niemal zupełnie przypadkowy film. W ten nieprzemyślany sposób trafiłem na jeden lepszych filmów, jakie ostatnio obejrzałem.
Dzieło Jonathana Teplitzkiego jest po pierwsze filmem o miłości. Bohater Eric Lomax – grany przez Colina Firtha pasjonat kolei zakochuje się w kobiecie poznanej – a jakże – w pociągu. Duża część filmu to historia ich wzajemnych relacji. Po około 20 minutach dowiadujemy się, że Eric Lomax jest weteranem II wojny światowej. Poprzez retrospekcje Droga do zapomnienia staje się filmem wojennym. Zarazem wydarzenia bieżące stają się dramatem psychologicznym o stresie pourazowym. W radzeniu sobie z owym psychicznym problemem próbuje pomóc Ericowi jego ukochana Patricia. W tej roli Nicole Kidman.
Do tego jeszcze dochodzi historia męskiej przyjaźni, a w pewnym momencie także opowieść o zemście. Wszystkie te gatunki są ze sobą mocno splecione i tworzą bardzo ciekawą potrawę, co nie jest łatwe. Wszak wiemy, jak łatwo przesądzić z mieszaniem składników.
Pierwszym, co mi się rzuciło w oczy podczas seansu jest dobra obsada. Aktorsko film jest bezbłędny. Na szczególną uwagę zasługuje konfrontacja Colina Firtha i Stellana Skarsgårda, co nie znaczy, że pozostali aktorzy mają gorszy poziom. Tak wygląda aktorstwo w części filmu dziejącej się w “teraźniejszości”. W retrospekcjach zdecydowanie króluje Jeremy Irvine grający młodego Lomaxa. Nie znaczy to, że pozostali aktorzy wykonują swoją pracę źle. Wręcz przeciwnie. Zagrali świetnie, zwłaszcza towarzysze broni Erica i Tanroh Ishida grający oprawcę Lomaxa. Przy tym zostali bardzo dobrze dobrani do swoich ról. Zarazem Irvine swoją charyzmą zagłusza pozostałych i ta część filmu jest po prostu jego. Ciekaw jestem jak by sobie poradził, gdyby przyszło mu zmierzyć się w jednej linii ze Skarsgårdem i Firthem…
Gdy czołówka się skończyła moje oczy były atakowane pięknymi zdjęciami. Krajobrazy Tajlandii ilustrujące budowę Kolei Birmańskiej robią ogromne wrażenie, spotęgowanie niezwykle zręczną grą optyką ze świetnie wyważonym połączeniem pejzaży w szerokich ujęciach z detalami przy malutkiej głębi ostrości. Wrażeń estetycznych dopełnia poruszająca, klimatyczna muzyka Davida Hirschfeldera, oddająca nastrój każdej sceny.
Historia Erica Lomaxa i jego oprawcy Takashiego Nagase daje ogromny potencjał i Jonathan Teplitzki wykorzystał go tworząc piękny i poruszający film. Wrażenie nieco słabnie, gdy poznaje się historię z innych źródeł, które pokazują, iż dzieło Teplitzkiego przedstawia mocno wyidealizowany obraz Lomaxa. Przeszkadza także to, że pod koniec film przybiera formę sentymentalnych pseudofilozoficznych deliberacji. Niemniej całość trzyma wysoki poziom i pozostawia niezwykle pozytywne wrażenie po seansie i – co istotne – skłania do dyskusji. A i filozoficzne zapędy reżysera mogą się sprawdzić, gdy zaczniemy rozmyślać o przebaczeniu, o zemście i o poczuciu sprawiedliwości.
Droga do zapomnienia
(Railway Man)
Reż. Jonathan Teplitzki
Australia/Wlk. Bryt. 2013
Dodaj komentarz