Relacja z koncertu Faith No More

Lubisz koncerty muzyczne? W takim razie odwiedź stronę MuzyczneKoncerty i wygraj bilety na najlepsze wydarzenia muzyczne w Polsce.

Równo 3 lata po występie na „Opener” w Gdyni, Faith No More zagrali w Poznaniu. Sceneria ponownie związana była z wodą, gdyż koncert odbył się nad wielkim jeziorem Malta.

Co prawda nie jest to typowo koncertowe miejsce, gdyż scena nie jest na tyle duża, ani wysoko położona, aby każdy mógł ją dobrze widzieć, także często trzeba skupiać się na telebimach. Jednak pejzaż jeziora, zachodzącego słońca i ciepła, pogodna aura nadały imprezie magicznie wakacyjny klimat.

A teraz najważniejsze, czyli o tym jaki był sam koncert… Mike Patton, znany z przewrotnego poczucia humoru i niekonwencjonalnych pomysłów, wystąpił w białym garniturze i nażelowanych włosach, a scena tonęła w kwiatach. Muzyk przyznał, że lubi świadomie stylizować się na włoskiego alfonsa.

Jego muzyka i głos są jednak jak najbardziej dalekie od kiczu, a on sam udowodnił, że jest kompletnie nieprzewidywalny. Zaczął od trochę festiwalowej i musicalowej „Delilah” Toma Jonesa, by zaraz przejść do mocno rockowego „Midlife crisis”. Zaskoczył wszystkich, wykonując zwrotkę „Evidence” po polsku, który co prawda był prawie niezrozumiały, ale starania wokalisty były rozbrajające. Taki jest właśnie Patton – rozbrajający: skacze i biega po scenie, patrząc na jezioro proponuje wodną imprezę, przesyła uwodzicielskie uśmiechy, każe „podnieść te pieprzone ręce”, a przede wszystkim imponuje wspaniałym wokalem. Potrafi krzyczeć jak rasowy metalowiec w „Digging the Grave”, by zaraz pięknie i melodyjnie zaśpiewać „Easy”. Kompozycje Faith No More się nie starzeją, a publiczność z entuzjazmem przyjmowała dźwięki gitar, słowa i demoniczną aurę zespołu.

Był to jednak przede wszystkim aktorski i wokalny show Pattona…

Autorką tekstu jest Hanna Bielecka