Czekając na kolejne części gier, zawsze zastanawiamy się w jaką fabułę zostaną oplecione i w jaki sposób nazwane. Dlaczego to tak ważne? Nazwa ma przynosić skojarzenia i pobudzać wyobraźnię.
W prosty sposób ma też charakteryzować dany produkt, oddawać to, co twórca chciał w niej wyrazić. Czy zawsze to się udaje? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, o gustach się przecież nie dyskutuje. Zawsze będzie ktoś, kto stwierdzi, iż gra nie oddaje jej zakładanego klimatu.
Po pierwszych przygodach Wiedźmina oraz drugiej części nazwanej „Zabójcy królów” oczekiwania rosły. Urosły do prawdziwej wielkości a oficjalnie nadana nazwa: Wiedźmin 3 Dziki Gon – potwierdziły moc wrażeń i wiele godzin ciekawych zadań.
Sprawdźmy zatem czym jest ów „dziki gon”. Wild Hunt, jak z angielskiego nazywana jest gra, oznacza również „dziki łów” lub „dzikie polowanie”. Przechodząc do sedna, dziki gon to rodzaj mitu ludowego, głęboko rozpowszechnionego w bardzo odległych czasach głównie na północy Europy oraz we Wielkiej Brytanii. Podstawą mitu są łowy w których bierze udział grupa zjaw, gnających hen przed siebie wśród towarzystwa psów i innych typowych dla polowań elementów.
Dziki Łów nie był zatem niczym przyciągającym uwagę zwykłego śmiertelnika. Uważano dojrzenie go za zły znak, który miał przynieść jakiś kataklizm albo oznaczał wojnę. Najmniejsza karą za ujrzenie dzikiego gonu miała być śmierć. Biada temu kto znalazł się na trasie myśliwych-zjaw, gdyż nie wracał już cało do domu.
W tak ciężkich i mrocznych realiach będzie musiał radzić sobie nasz Wiedźmin. Czy będzie jedynym który przeżył wkraczając na ścieżkę polujących zjaw? Zapowiada się wiele niewiadomych w losach Geralta z Rivii, co jeszcze bardziej zachęca do wsłuchiwania się w kolejne ciekawostki serwowane przez studio CD Projekt RED. Premiera Wiedźmina 3: Dziki Gon dopiero za ponad rok, a już czuć oddech przywódcy Dzikiego Polowania i ból głowy Geralta. Wszystko zapowiada się na kolejny spektakularny sukces polskiej firmy i wielką uciechę spragnionego łowów gracza.
Dodaj komentarz