W ubiegły weekend odbył się konwent Wondercon. Była to trzecia edycja imprezy dedykowanej przede wszystkim fanom mangi i anime. Ogólnie impreza była sukcesem, ale nie obyło się bez kilku wpadek.
Przede wszystkim była to trzecia edycja wciąż młodego konwentu. Organizatorzy zdążyli nabrać doświadczenia w dwóch poprzenich edycjach o bardzo kameralnym zasięgu, by zrobić trzecią, która już zgromadziło nieco więcej osób. Pewien problem mogło stanowić to, iż impreza rozbita została na dwie lokalizacje, jakimi było Gimnazjum nr 19 oraz Hala IASE przy Hali Stulecia. Koordynacja imprezy na takim obszarze stanowiła już na starcie spore wyzwanie.
Zaczeło się niefortunnie, bo od poslizgu – akredytacja miała zostać otwarta o godz. 0900, a została otwarta o 1100. Sprawiło to, że już na starcie część oczekujących w kolejce osób poczuła się niezadowolona. A konsekwencją było opóźnienie lub wręcz odwołanie części atrakcji. To działo się w Gimnazjum nr 19, natomiast na Hali IASE w najlepsze odbywał się festiwal pełen wysawców, konsol oraz cosplayerów. Sam konkurs cosplayowy został niestety również opóźniony, ale nadrobił to jakością strojów i prezentacji. Trzeba też ucziciwie przyznać, że hala, na której odbywały się takie targi i towarzyszące im odgłosy gier konsolowych nie sprzyjały niektórym punktom programu, jak na przykład koncertowi Martina Lechowicza.
Sam Martin poradził sobie jednak i porwał tę częśc publiczności, która jego koncertem była zainteresowana. Zgodził się także skomentować imrezę:
Martin: To było fatalnie zorganizowane, bo zorganizowali 33 stopnie. Kto zamawia 33 stopnie na Wondercon? Zamówili to Słońce, Słońce robi dobrą robotę. Do Słońca nie mam pretensji, ale że ktoś takie zamówienie złożył, to ja nie rozumiem…
Wojciech: W czasie Twojego występu zostął podany wynik meczu – Polska wygrała czy byłeś gotów zaśpiewać „Nic się nie stało” w razie, gdyby przegrała?
Nie, to nie ja gram. Nie wierzę w takie postrzeganie rzeczywistości, że podpinasz się pod jakąś większą grupę. Nie jestem za tym, żeby człowiek, który niczego w zyciu nie osiągnął, znalazł sobie grupę, która coś osiągnęła i mówił „my”. Więc ja nie mówię „my”. Ja nigdy nie mówiłem „my”, gdybym był piłkarzem, to był mówił „wygraliśmy”. Ale nie jestem, nie mam prawa mówić, że wygraliśmy. Ci ludzie wygrali, pracowali całe życie na to. To wydaje mi się dziwne, tak jak bym wygrał konkurs na interpretację piosenki Jacka Kaczmarskiego miedzynarodowy, a potem by we Wiadomościach powiedzieli „my wygraliśmy konkurs”, to by mnie szlag trafił. Bo to nie my, to ja. Postrzegam to indywidualnie, a chodzi o to, żeby nie być taką miernotą, która nie potrafi znaleźc własnych zasług, własnej wartości inaczej niż przez kontekst większej grupy.
Wspomniałeś o tym, że jesteś bardzo chętny do zagrania koncertów w warunkach bardziej sprzyjających. Czy planujesz jakieś koncerty w najbliższej przysżłości?
Ja nie organizujęswoich koncertów, tylko czekam, aż ktoś się zgłosi, będzie jakiś organizator. A jestem bardzo chętny na koncerty, tylko zwyczajnie nie mam czasu, bo bardzo dużo rzeczy robię, jest bardzo dużo rzeczy do roboty, dlatego zwyczajnie wylatuje mi z głowy – zawsze jest za mało czasu, a za dużo rzeczy.
Jesteś gotów zagrać ponownie we Wrocławiu?
No pewnie, tylko zróbcie coś tak, żebym ja słyszał, co gram. Podobno ludzie na sali słyszeli wyraźnie – to dobrze, bo gram dla ludzi z sali, ale lepiej by było, gdybym też slyszał co gram. Jak się nie wie, co się w ogóle śpiewa i nic nie słysze, to tak jakby Beethoveen grał koncert nic nie słysząc.
No to dzięki bardzo i do zobaczenia na nastepnym koncercie!
Brakiem organizacyjnym był też brak widocznych z daleka wolonariuszy, toteż trzeba było się naszukać, żeby znaleźć osobę mogącą udzielić informacji, a wystarczyło ich lepiej oznaczyć. Niemniej po twarzach uczestników widać było zadowolenie i satysfakcję z uczestniczenia w Wonderconie.
Autorem zdjęć jest Marek Czowgan.
Dziękujemy Martinowi Lechowiczowi za parę słów komentarza.
Save
Dodaj komentarz