Książka Mistewicza wyszła w najlepszym momencie, w którym wyjść mogła. Mamy czas, w którym Twitter w Polsce wciąż nie jest powszechnie znany, ale jest na etapie „wdrażania”. To jest ten czas, kiedy Twittera otacza aura elitarności. Aura czegoś wciąż nowego i innowacyjnego. Jest to alternatywa dla zmęczonych Facebookiem.
Jeszcze chwilę temu był moment, kiedy Twitterem mało kto się interesował. Za chwilę nadejdzie czas, kiedy Twittera będzie znał każdy. Pomiędzy tymi dwoma momentami jest najlepsze miejsce na publikację książki o Twitterze.
Nowa materia
Zupełnie uczciwie powiem o tym, że ciężko mi być obiektywnym recenzując „pierwszą polską książkę o Twitterze”. Sam podchodzę do tematu nieco specyficznie, gdyż niedawno zacząłem regularnie korzystać z Twittera i poczułem dużą sympatię do tego narzędzia. Chwilę potem zacząłem obserwować pana Eryka Mistewicza i jego tweety szybko przypadły mi do gustu. Po tym, że zaszczycił mnie retweetem przypuszczam, że moje jemu również. Zaraz potem dowiedziałem się – a jakże z Twittera – iż Eryk Mistewicz wydaje książkę o Twitterze. Nie czekałem długo z decyzją o umieszczeniu tejże na szczycie mojej listy lektur obowiązkowych.
Po przeczytaniu wstępu dowiedziałem się, iż książka nie jest kierowana do zaawansowanych użytkowników serwisu Twitter. Trochę mnie to zasmuciło, ale zaraz potem pomyślałem „Przecież nie jestem zaawansowany! Z taką ilością obserwujących daleko mi do tego, żeby móc się nazywać zaawansowanym”. Rychło zatem przeszedłem do dalszej lektury.
Materia dla noobów?
Eryk Mistewicz podzielił swoją niedużą książkę na ponad 80 malutkich rozdziałów, w których porusza poszczególne aspekty Twittera.
Zaczyna się od historii Twittera, by zaraz potem przejść w podstawy dotyczące funkcjonowania portalu. Są to fragmenty dedykowany początkującym użytkownikom oraz tym, którzy z Twitterem nigdy nie mieli styczności(opisane zostało m. in. zakładanie konta).
Warto zwrócić uwagę na to, że autor opisując każdy element dodaje do tego swój komentarz, co sprawia, że owe teksty nie mają charakteru stricte podręcznikowy, a połączenie edukacji z publicystyką.
Podczas swoich edukacyjnych rozważań wzbogacanych historiami z życia, z życia Twittera oraz osobistymi komentarzami, autor płynnie przechodzi z opisów funkcjonalności do porad wynikających nie z mechaniki, co z zasad swoistego savoir-vivre’u, które wykształciły się w twitterowej społeczności.
Książkę wieńczą takie treści, jak lista 100 najciekawszych zdaniem autora profili na polskim Twitterze, perspektywy przyszłości oraz wypowiedzi znanych i uznanych (jak Radosław Sikorskich) osób polecających Twittera.
Czy tylko dla noobów?
Przede wszystkim biorąc się za „Twitter. Sukces komunikacji w 140 znakach”, należy zdać sobie sprawę z tego, że wiele z zawartych w książce rozdziałów stanowi przedruk z innych mediów, więc osoby zainteresowane tym portalem społecznościowym mogą już je znać.
Jednakże autor zaznacza to już we wstępie, że książka nie jest dla twitterowców znających ów portal społecznościowy na wylot. Znakomicie sprawdzi się ona dla ludzi, którzy z Twitterem jeszcze nie zaczęli, lub dopiero co stawiają swoje pierwsze kroki.
Dla nich książka Mistewicza będzie stanowić dobre vademecum tego, jak zacząć karierę na „Twitterze”. Dostaną oni podstawy zebrane w jedną zgrabną i zręcznie napisaną pigułkę.
Także dla nich będzie przydatna lista najciekawszych – zdaniem autora – profili. Warto – jak radzi sam Mistewicz – wybrać kilka z nich i obserwować poznając mechanizmy rządzące zarówno mechaniką portalu, jak obyczajami społeczności.
Dobry content
Osobiście spotkałem w opisywanej przeze mnie książce wiele prawd, do których sam już doszedłem, ale otrzymałem je w uporządkowanej formie. Ponadto dostałem nieco nowej i przydatnej wiedzy, a także listę polecanych kont, z których mogę coś wybrać.
Pragnę tutaj zaznaczyć, że niekoniecznie zgadzam się z Erykiem Mistewiczem co do doboru. Na przykład poleca on konto krytyka filmowego Tomasza Raczka (@TomaszRaczek), które ja z całym szacunkiem dla osoby pana Raczka i jego autorytetu w dziedzinie kinematografii odradzam. A to z tego prostego powodu, że jego konto jest sprzężone z Facebookiem, a wszystkie wpisy są wysyłane automatem. Przy tym bardzo często są ucięte – wszak na Facebooku nie występuje ograniczenie 140 znaków. Konta tego typu odrzucam z marszu i dziwi mnie, że pan Mistewicz – deklarujący podobne podejście – poleca profil pana Raczka.
Przyjemna lektura
„Twitter. Sukces komunikacji…” z całą pewnością nie jest książką idealną. Jednakże warto ją poznać. Stanowi ona ciekawe zjawisko i – na dzień dzisiejszy – bezkonkurencyjny materiał dla kogoś, kto chce się dowiedzieć czegoś o polskim Twitterze(bo trzeba wiedzieć, że społeczność internetowa w naszym kraju jest nader specyficzna – jak zresztą przypuszczam w każdym kraju). Poza tym Eryk Mistewicz ma naprawdę świetny styl i lektura jego tekstów stanowi nieudawaną przyjemność.
Przyjemność sprawiało mi także czytanie tweetów Pana Mistewicza, jednakże wczoraj zastanowiło mnie to, iż dawno nie widziałem ich na swoim TL(Time Line). Okazało się, że zostałem zablokowany. Potocznie mówiąc: zbanowany przez autora opisywanej przeze mnie książki. Dlaczego? Za co? Nie wiem. Być może po przeczytaniu tej recenzji Pan Eryk Mistewicz zechce odpowiedzieć na to pytanie…¹
Ktoś mógłby zapytać, dlaczego tekst o takiej książce znajduje się w serwisie ze słowem „Popkultura” w nazwie. Otóż medium, jakim jest Twitter jest w chwili obecnej bardzo ważnym kanałem dla dystrybucji kultury popularnej. Jeżeli ktoś z czytelników Popkultury jeszcze go nie ma to polecam założyć, gdyż często to właśnie w mediach (także społecznościowych) kształtowana jest popkultura.
@WojciechBecla
¹ Czuję się zobowiązany poinformować, że zaraz po opublikowaniu tego tekstu dostałem amnestię od Pana Eryka Mistewicza i zostałem odblokowany zaś wspomniany autor książki podał tę recenzję jako swoistą instrukcję tego, „jak zdjąć blocka”.
Podobne artykuły :
Lubisz czytać? Najlepsza strona z ebookami w sieci czeka na Ciebie! Wszystkie najciekawsze nowości wydawnicze w jednym miejscu.
Bardzo bym chciał, aby nie mylił się Pan pisząc o tym, że czas Twittera w Polsce jeszcze nadejdzie. Obawiam się jednak, że opierając się na danych Google, można odnieść wrażenie, że Twitter (jak i ogólnie idea mikrobologowania, bo przecież mieliśmy Blipa i Flakera) w naszym kraju zwyczajnie się nie przyjął.
https://twitter.com/spok1/status/547123271599398913
Ma Pan rację co do tego, że platformy mikroblogowe już w Polsce istniały i się nie przyjęły, jednak żadna z nich nie była otoczona taką aurą elitarności i tak mocno promowana przez liderów opinii, jakimi są politycy, dziennikarze czy artyści. Ponadto nie było takie zjawiska, jak „migracje” z Facebooka. Wydaje mi się, że jest wiele przesłanek, by wierzyć w przyszłość Twittera w Polsce. Jak faktycznie będzie?…